
Na półmetku rozgrywek Mazur Karczew prowadzi w IV lidze. Piłkarze Roberta Podolińskiego nie przegrali w tym sezonie meczu, a szkoleniowiec klubu z Karczewa przyznaje skromnie, że jego drużyna robi po prostu swoje...
- Sobotnie spotkanie z MKS Mława było jednym z najciekwaszych jakie można było obejrzeć w Karczewie w ostatnim czasie.
To było dobre widowisko. Mecz toczony był na dobrym poziomie i z pewnością mógł się podobać. Staraliśmy się kontrolować spotkanie i
stworzyliśmy sobie więcej okazji do strzelenia gola niż goście. Zresztą trzeba przyznać, że MKS to bardzo ciekawa drużyna i moim zdaniem
zajdzie wysoko. Mławianie przyjechali bez swojego trenera Jerzego Masztalera, który przebywa w szpitalu. Życzę mu dużo zdrowia.
- Gdyby nie Gallardo mogłoby być różnie. Wysłał pan list gratulacyjny do jego rodziny?
(śmiech) To jego praca, za którą bierze pieniądze, podobnie jak innych zawodników. Nie będę wysyłał w tej sprawie żadnych telegramów. Gali
uwielbia grać w piłkę i cieszy go to, co robi. Ten chłopak ma ogromne serce do gry i wspaniale się z nim pracuje. Mam wrażenie, że nie
urodził się w Afryce, ale w Niemczech, bo jest szalenie pracowity (śmiech).
- Ale jego druga bramka, to stadiony świata!
Trenujemy takie akcje.
- Jesteście liderem rozgrywek, ale nie wszyscy kibice chcą to docenić. Zdarzają się przypadki starszych, podchmielonych panów, którzy w
niewybredny sposób wyrażają swoją opinię o zawodnikach.
Tych wszystkich „kibiców” chętnie wymieniłbym na 20 chłopaków, którzy dopingowali nas w meczu z Tęczą, czy ostatnio z Mławą. Jeśli ktoś ma
się tak zachowywać, to lepiej niech zostanie w domu i ogląda telewizję. Nie pozwolę obrażać moich piłkarzy, a moi zawodnicy nie dadzą sobie
pluć w twarz. Nie kładziemy się na boisku, ale zawsze dajemy z siebie wszystko. Na łamach „Tygodnika Sportowego” chciałbym podziękować naszym
symatykom, którzy zagrzewają nas do gry i liczę, że będzie ich coraz więcej. W tej chwili w karczewskiej piłce dzieje się dużo dobrego. Mamy
dużo zdolnej młodzieży. Będziemy mieli z niej dużo pociechy. Jesteśmy na pierwszym miejscu i nie chcemy spuszacać z tonu. Robimy swoje.
Rozmawiał: Marcin Dziedzic/Tygodnik Regionalny